Zewsząd słychać o tym, że lista e-mailowa jest dobrym narzędziem do promocji i sprzedaży we własnym biznesie. Ja również tak uważam, chociaż mam pewne zastrzeżenia co do tego, w jaki sposób robią to niektóre pasjobiznesmenki – i nie tylko one.
Zatem przyjrzyjmy się temu z bliska.
Własna baza e-mailowa to nic innego jak skupianie potencjalnie zainteresowanych osób wokół własnego biznesu. Ludzie wejdą na Twoją stronę, jeśli ich zainteresuje, i zostawią swój adres e-mail, który wpada do Twojej bazy – dzięki temu możesz budować relację, zaufanie i sprzedawać swoje usługi bądź produkty.
Aby zwiększyć szansę na to, że ktoś zostawi Ci swój e-mail, należy podejść do tego strategicznie – podkreśla to wielu marketerów, doradców i ekspertów.
Daj coś wartościowego w zamian za zapis na swój newsletter – ale czy to wystarczy?
A więc głowimy się i troimy, by wymyśleć owo coś wartościowego, wreszcie tworzymy – i już! Mamy nadzieję, że od teraz więcej osób zdecyduje się nam zapłacić, przekazując swój e-mail, i więcej osób znajdzie się w naszej bazie.
I często właśnie tak się dzieje: pozyskujemy nowych subskrybentów, ale czy rzeczywiście oznacza to dla Ciebie większe przychody z własnej działalności?
Sprawa jest prosta!
Budujesz bazę subskrybentów/bazę e-mail, zamiast budować listę potencjalnych klientów!
Jak do tego dochodzi? Przecież chcemy zarabiać! A jednak osoby z naszej listy nie kupują!
Wyobraź sobie kogoś, kto na ulicy, w mroźny dzień, chwyta Cię za rękę i daje Ci kubek gorącej za free, a następnie proponuje, abyś kupiła od niego bieliznę.
Chcę Ci powiedzieć, że cholernie ważne jest to, co dajesz w zamian za zapis na newsletter, podobnie jak ważne jest, jak to się ma do Twojej głównej oferty.
Nie dawaj czegoś, co nie jest skolerowane z Twoją główną ofertą. Twoim celem nie jest budowa bazy subskrybentów, lecz budowa bazy potencjalnych klientów; klientów potencjalnie zainteresowanych Twoją ofertą.
W innym przypadku budujesz bazę e-mail, która nijak ma się do zainteresowania Twoją ofertą, w efekcie oferujesz produkt/usługę, ale masz niską konwersję zakupów w zamian za zapis na newsletter. A to powoduje frustrację i niechęć do dalszych działań związanych z budowaniem listy e-mail, bo przecież za wszystko płacisz i inwestujesz w systemy do obsługi.
Dlatego dzisiejszym artykułem chcę Cię skłonić do zastanowienia się nad tym ;-)
A zatem, co Ty dajesz swoim subskrybentom za zapis na newsletter i jak to się ma do Twojej oferty?
Cholernie ważny artykuł. :)
Święty artykuł! :) Uff.
Nie zgodziłbym się, że o musi być skorelowane z naszą ofertą. Jest wiele przykładów takich, gdzie nie jest, a działa. Np. Buffer, który przyciąga treściami o własnej transparentności, nie o swoim produkcie (SaaS). Wystarczy by było skorelowane z realną potrzebą naszych klientów. Jest też kilka branż, które mogą mieć problem z takim skorelowaniem, np. hmmm firma sprzątająca, tudzież właśnie wspomniany Buffer.
Ale przekaz o INTENCJI, z jaką podchodzimy do budowania listy mailingowej – czy myślimy: „muszę mieć 100 subskrybentów do końca miesiąca”, czy: „jak sprawić, by pomóc większej liczbie osób?” jest po prostu święty. Cudnie, że o tym napisałaś :)
To prawda, rzucanie oferty do tłumu, i czekanie, że ktoś ją złapie to słaby pomysł. Też już się mocno o tym przekonałam, dlatego z nowym sezonem, nowe zmiany. Jako, że jestem przed budowaniem listy na kolejny produkt, Twój tekst dużo mi rozjaśnił, dziękuję :)
Cieszę się, że mogłam pomóc ;)
Hej Monika :)
Zapewne są branże, gdzie może być to trudniejsze by skorelować, ale wiesz, ja wciąż mam w pamięci dziewczynę, która sprzedawała bieliznę, a pisała znakomite opowieści w swoich newsletterach niezwiązane w ogóle w żaden sposób ze swoją ofertą. Biznes nie prztrwał. PIsałam to z myślą o pasjobiznesmenkach, a ich oferty spokojnie się do tego nadają. Myślę, że jeśli mamy do czynienia z rozpoznawalną marką czy ekspertem na rynku, wręcz celebrytą to on/ona może sobie już folgować bardziej ;)
Co do intencji, cieszę się że zwróciłaś na to uwagę :) Pozdrawiam Cię
I super :)
Konkretnie i na temat. Za adresami email stoją ludzie, a ludzie to pieniądze, więc warto zadbać o jakość swoich list i mocno je precyzować, zupełnie jak swoją grupę docelową :) Pozdrawiam
Dokładnie tak. Kolejny krok,aby utrzymać ludzi to jakość newsletterów.
Jestem na początku drogi budowania bazy klientów, idzie bardzo powoli, ale do przodu. Zgadzam się całkowicie, że dawanie czegokolwiek za zapis mija się z celem. Część materiałów daję za darmo, nie wymagając zapisu, bo wiem, że mogłoby się to skończyć 10-minute mailami. Pozdrawiam!
Zgadzam się w pełni! To ważne, by mieć pełną świadomość do kogo kierujemy swoją ofertę. Często spotykam się z lękiem wśród moich klientek, które boją się zawęzić swoją grupę docelową, bo zastanawiają się, co z pozostałymi ludźmi, którzy mogą być zainteresowani ofertą? W efekcie zamiast budować mocną bazę klientów, budują bazę nieco rozczarowanych subskrybentow, co jest naturalne, bo trudno zaspokoić realne potrzeby tak różnych grup klientów.