Chodziłam do szaro-burej podstawówki. Moi rodzice, z natury buntownicy, jakoś przeoczyli początek terminy zapisu do szkoły i wylądowałam w ostatniej klasie – 1d – do której uczęszczały dzieci mieszkające za miastem. Byłam kompletnie przestraszona, nie widząc żadnej znajomej twarzy. Czułam się totalnie nie na miejscu.
Potem moja pamięć urywa się, a ja znajduję się już w klasie 1b – uff! Podejrzewam, że rodzice zareagowali i mnie przenieśli. Z tymi dzieciakami czułam się już komfortowo, bo byli z mojej ulicy :)
A na mojej ulicy mieszkały dzieciaki robotników. Czy wiesz, że gdy mama zapytała mnie, gdzie chciałabym pracować, kiedy dorosnę, odpowiedziałam, że w Zakładach Metalowych? Tam właśnie codziennie chodziła mama mojej koleżanki, którą bardzo lubiłam.
Wychowywałyśmy się w czasach, w których w TV pokazywano robotników w fabrykach, na ulicach; wszędzie. Wszyscy ciężko pracowali. Większość żyła od pierwszego do pierwszego, a zamożni byli „tymi ważnymi”, których oficjalnie zbytnio nie lubiano. Wszyscy żyli podobnie, a szczytem marzeń był samochód.
(zamożny – możny – ma wybór – ma władzę)
Pamiętam, że we wszystkich formularzach trzeba było uzupełniać takie pole jak „wykształcenie matki/ojca”.
Klasa robotnicza!
Praca była ciężka, często nudna, a wręcz mechaniczna i fizyczna. Po pracy ludzie zdejmowali szare fartuchy i wkładali bure ubrania. Na wakacje jeździli nad morze przetłoczonymi pociągami lub fiatami 126p.
Gdy chodziłam do szkoły, słyszałam jedynie, że „że trzeba iść na studia”, bo po nich można zdobyć dobrą pracę. Dobra praca = dobrze zarabiać.
Pracuj z pasją – WTF?
Dziś chcemy pracować z pasją, chcemy czerpać przyjemność z tego, co robimy, ale… kryje się w tym pewna pułapka, mająca swoja korzenie właśnie we wspomnianych latach. My wyrastaliśmy w takim środowisku, nasi rodzicie jeszcze w innymi…
I gdy myślę o tym, przypominają mi się różne obrazy, związki przyczynowo-skutkowe, które mają wpływ na nasze dojrzałe decyzje.
Jeśli wpojono Ci, że pieniądze biorą się z (ciężkiej) pracy, to czujesz się jak oszust, kiedy zarabiasz na swojej pasji…
Wykonywanie tego, co się lubi, jest formą przyjemności, dlatego często nie bywa postrzegane jako „normalna” praca. Bo wiemy, jak praca „powinna” wyglądać (a szczególnie wiedzą nasi bliscy, którzy wspominają o tym, bo martwią się o nas).
Jeśli wpojono Ci, że pieniądze biorą się z (ciężkiej) pracy, to za Chiny Ludowe nie zarobisz na tym, co sprawia Ci przyjemność…
Bo przecież pieniądze biorą się z ciężkiej pracy, nie z przyjemności, więc pojawiają się problemy z braniem zapłaty od innych, negocjacjami, wycenianiem itp.
Jeśli wpojono Ci, że pieniądze biorą się z (ciężkiej) pracy, a zarabiasz na własnej przyjemności, to wydajesz/pozbywasz się tych lekko zarobionych pieniędzy.
Znasz to powiedzenie: „Łatwo przyszło, łatwo poszło”? Ech…
Często dzieje się tak, że kiedy zarobimy pieniądze, nie mając poczucia, że szczególnie napracowaliśmy się przy tym, naharowali, bywa, że zarobione pieniądze przedstawiają dla nas mniejszą wartość.
Niektórym jest z nimi „ciężko”. Nie dalej jak wczoraj usłyszałam: „Kiedy wydaję pieniądze, robi mi się jakoś lżej…”.
Zapytałam: „Gdzie?”.
I wiesz, co usłyszałam? „Na duszy!”.
Zapewne domyślasz się, że piszę o blokadach związanych z pieniędzmi, z którymi pracujemy podczas pierwszego etapu programu „Zadbana Finansowo”.
Powyższe przykłady to potencjalne scenariusze, które zdumiewają po głębszej analizie naszego zachowania. „Skąd to się wzięło”, „Ale jak to?”, „Pozbywam się pieniędzy, by chronić coś ważnego w swoim życiu?!”.
Pozbywam się pieniędzy, by chronić coś ważnego w swoim życiu?!
I choć często takie przekonania wydają się nielogiczne, jeśli chodzi o nasz umysł, na poziomie nieświadomym logika/rozsądek zawsze przegrywają z emocjami. A strach i unikanie bólu są czysto pierwotnymi emocjami.
Wiesz, skąd się brał mój problem z tym, żeby zacząć zarabiać na własnej pasji i wyceniać ją zgodnie z tym, ile jest warta? Ano z tym, że skoro ja to lubię, mnie nie sprawia TRUDNOŚCI, to jak ma kosztować cokolwiek? Nie patrzyłam, ile mnie to kosztuje czasu, ile czasu i wysiłku włożyłam w odkrycie własnej metody, ile się uczyłam, żeby w ogóle zacząć sprzedawać (i ile ja za to zapłaciłam), itd. Jeśli mi to sprawia przyjemność, nie mogę za to brać pieniędzy:) No bo powinnam ciężko pracować, prawda? Ciężko, tzn. bez przyjemności. Na szczęście mi przeszło:)
Oj prawda, bardzo mi to bliskie, nawet też coś w podobie napisałam ☺ Ile blokad i schematów bierzemy z czyjeś przeszłości, z czasów rodziców. Bo w ich czasach właściwie te stwierdzenia mogły być prawdziwe. Tyle że czasu się zmieniły, a nasze myślenie nie.. Całe szczęście, że te schematy można przepracować ☺
Ta historia jest też moja. Uśmiecham się do tego, co napisała Justyna. Ja jestem córką inteligentów (nauczycieli) i rozprawiałam się długo z przekonaniem, że „mądrzy ludzie klepią biedę, bo pieniądze zarabia się harując fizycznie jak wół”. Zachęcam do zmiany przekonań, bo te o których pisze Justyna potrafią odebrać nam i radość życia i radość z pracy i zadowolenie z nas samych oraz prowadzą do poważnego finansowego krachu.
Dokładnie tak jest. Już dawno doszłam do wniosku że ze względu na wzorce rodzinne sabotujemy sami siebie i często jest nam „wstyd” za coś, z czego powinniśmy być dumni. Dlatego tak ważna jest samoświadomość i zauważanie takich tkwiących w nas mechanizmów :)
Zarabianie pieniędzy nie musi wiązać się z obozem pracy, w którym jesteśmy szarymi podmiotami robiącymi na tych nad nami. :) uważam, że osoby zarabiające na pasji też ciężko pracują i brawo oni, że im się udało :) ja do tego dążę :)
Oj dobrze znam czasy o których piszesz. I niestety sporo z tych wmówionych nam prawd, gdzieś w głowie siedzi do dzisiaj. Moje pokolenie do końca się chyba tego nie pozbędzie. Mam nadzieję, że córce nie przekazałam tych głupot. I dzięki temu jej będzie się żyło łatwiej, co rozumie bez obciążeń.
A moim zdaniem pasja też może być ciężką pracą, tyle, że przyjemniejszą. Ale coś w tym jest, że jeśli robimy coś z pasją to trudniej jest nam tą pracę wycenić.