Wypalenie zawodowe a wypalenie w związku cz. 1
Zbliża się czas Walentynek, czy się obchodzi ten dzień czy nie, większość z nas czasem zastanawia się nad miłością. Czy miłość to „motylki w brzuchu”, czy tylko chemia, czy relacje z partnerem? Różne są definicje miłości również tej dla nas samych. Wiadomo jest, że miłość samego do siebie jest inna jak do partnera, dziecka i inna jak do pasji i pracy.
To co łączy miłość, niezależnie do kogo lub czego to uczucie jest ukierunkowane, to ten początkowy stan, który cechuje miłość – stan euforii połączony z szybszym i bardziej rytmicznym biciem serca, z rumieńcami na policzkach, z uśmiechem i nową chęcią do poznania tego nowego i tego co ma być dalej.
Można sobie to tak wyobrazić, jesteś zakochana, czujesz to uczucie w środku, podekscytowanie na każdą myśl o tej osobie. Przyjemne dreszcze nie dają o sobie zapomnieć. Oczy ci błyszczą i wszyscy w twoim bliskim otoczeniu widzą, że ”urosły ci skrzydła”. Sam ten stan można pokochać, jest uzależniający. Chce ci się śpiewać, tańczyć, na ulicy chodzisz bardziej sprężystym krokiem, myślisz pozytywnie o sobie i o swojej przyszłości. Chce ci się żyć! I co dalej?
Ano trzeba zrobić pierwszy krok. W przypadku zakochania do nieznajomego to może być np. możliwość częstszego spotykania tej osoby, oczywiście niby niechcący, ale zbierasz informacje, analizujesz, układasz strategię i niby samo tak się dzieje a pewnego dnia spotykacie się twarzą w twarz. Wiesz co robić, jak się zachować by osiągnąć swój cel. No i jest uczucie, ekscytujące, podniecające. Uczucie zdające się być nierozerwalne, na zawsze i wszędzie, uśmiech i zgoda na wspólną przyszłość. Wiemy jak to jest….
Po pewnym czasie zaczynamy zauważać niedoskonałości naszego partnera. Początkowe słodkie rozkojarzenia zaczyna przyprawiać o ból brzucha i mogące powstawać pytania typu „czy on nigdy nie może się dobrze skupić na tym co ma zrobić?”. Leniuchowanie do południa jest fajne, ale ile można? Żarty już tak nie rozśmieszają, a wręcz momentami drażnią i to bardzo.
Coraz częściej pojawiają się znikąd nowe powody do zaczepek, kłótni. Zazwyczaj chodzi o błahostki ale powody są żeby się pokłócić więc je wykorzystujesz do tego. To trzeci etap, dokąd prowadzi? Wmawiasz sobie, że przecież nie ma idealnych ludzi, wszyscy się kłócą, a może to ja za bardzo się czepiam, a w ogóle to on mógłby się zmienić. Oczekujesz od niego zmian, bo to on się zmienił, zastanawiasz się gdzie podział się ten uwodzicielski uśmiech, gdzie podział się ten facet z marzeń. Wyżalanie koleżance, myślenie o tym, próbowanie inaczej – przynosi krótkotrwałą ulgę i w rzeczy samej nic się nie zmienia.
Jeśli Ty nic nie zmienisz. Nic się nie zmieni. Jeśli Ty nie będziesz chciała będzie dalej tak samo albo tylko gorzej.
To syndrom wypalenia w związku.
Co z tym zrobić?
Niektórzy wybierają taką drogę, często nieświadomą, że nagle spotykają kogoś nowego, fascynującego, kto umie rozbawić, sprawia komplementy, zabiega, kto sprawia, że czujemy się docenione, żywi do nas uczucie, a ty je po cichu odwzajemniasz. Znowu osiągasz stan euforii, stan, za którym tęskniłaś skrycie w sercu i chociaż ukrywasz go przed światem, cieszysz się, radujesz i czujesz dreszczyk emocji związany z „zakazanym owocem”. Podoba ci się ten stan i lubisz go, lubisz to szaleństwo z tym związane. Ty rozkwitasz. Pewnego dnia twój domowy partner wyjeżdża na kilka dni, w delegację. I nie wiedząc czemu, na przekór ostrożności, zapraszasz na kolację do siebie tego, który daje ci to wspaniałe uczucie. Bawicie się doskonale, czujesz się jakbyś miała znowu naście lat i nagle słyszycie zgrzyt otwierającego się zamka … BUM
Skończyło się, tak wyszło, świadomie lub nie.
Innym wyjście z sytuacji, które mogą stosować inni to zostawianie na widoku swojego telefonu, w którym są te sms’y, które dają nam ten dreszczyk emocji. I jest BUM.
Wiemy co dalej, życie toczy się dalej. Z nowym partnerem przeżywasz podobne etapy do czasu … To powtarzające się koło, etapy to kolejny cykl. Każdy z nas dąży „podświadomie” do stanów euforii, potrzebujemy tego jak powietrza by żyć i cieszyć się tym życiem. Kwestia do czego cię to zaprowadzi?
Można przeskoczyć na nowy etap euforii w cyklu bez BUM. Można świadomie znaleźć drogę by z dotychczasowym partnerem zatoczyć nowe koło i przeciwdziałać wypaleniu w związku.
Można, jeśli się chce. Wymaga to trochę kreatywności i chęci. Ta droga jest trudniejsza, ale w efekcie mocniejsza i bardziej satysfakcjonująca. Jeśli się chce.
Syndrom wypalenia dotyczy większości aspektów naszego życia, naszej pracy, pasji, relacji z bliskimi. To naturalne. Niewiele jednak osób wie jak z tym pracować, co zrobić inaczej, jak przeciwdziałać. Uciec jest najłatwiej i najprościej, kwestia czy nam się podoba takie rozwiązanie na dłuższą chwilę, na lata życia.
Konsekwencja, poznanie siebie, motywacja to można śmiało wykorzystać do budowania nowej drogi. Miłość to wyzwanie to nie tylko początkowy stan i „motylki w brzuchu”. W każdym momencie może dopaść nas rutyna. To przez nią kroczymy równią pochyłą w dół póki coś się nie wydarzy, coś co wprowadzisz świadomie lub nie…
Tekst został opublikowany na portalu Kobieta w Biznesie