Pierwszy artykuł dotyczył wypalenia w związku, relacji – to z czym większość z nas może się borykać bardziej lub mniej, wszystko w zależności od tego, w którym momencie naszego związku jesteśmy. Kiedy robisz coś z pasją, z miłością, poświęcasz temu energię – syndrom wypalenia będzie dotyczył również tych obszarów.

Często, a chyba najczęściej słyszy się o syndromie wypalenia dot. naszego życia zawodowego. Szczególnie, niektórzy twierdzą, że dotyczy to stanowisk kreatywnych, gdzie trzeba wymyślać nowe pomysły, projekty. Ja twierdzę, że syndrom wypalenia zawodowego dotyczy każdego zawodu, każdego stanowiska – niezależnie od branży, działu, specjalizacji i wiedzy. Jestem coachem i trenerem i choć mam świadomość, wiedzę – syndrom wypalenia również i mnie dotyczy, borykają się z tym psycholodzy, psychiatrzy, lekarze, pisarze, sprzedawcy, bankowcy, a nawet prezesi. Nie ma jednego antidotum.

W naszym kraju, choć pewnie nie tylko, istnieje takie przeświadczenie, że pracować trzeba. Trzeba iść do swojej pracy na 8 godzin dziennie, zrobić swoje, wyjść i zapomnieć. Te 8 godzin dziennie, często więcej to prawie 1/3 czasu naszego obecnego życia.

ID-10034001

W pracy spędzamy sporo czasu, a ze współpracownikami często spędzamy więcej czasu niż z własną rodziną.

Budzik dzwoni rano, myślisz „o rany – już? Nie chce mi się wstać”, zwlekasz się z łóżka po kilku drzemkach, ustawionych w telefonie, człapiesz do łazienki, do kuchni i wychodzisz. W pracy, masz wrażenie, że w kółko to samo, te same zadania, tabelki, ludzie, zero rozwoju, no czasem szkolenie jakieś, które na dłuższą metę i tak nie jest w stanie czegoś zmienić. Na podwyżkę nie ma co liczyć, bo kryzys. I ci wszyscy ludzie wokół, którzy udają, że robią coś ważnego i pilnego, każdy chce czuć się ważny. Pamiętasz dzień, kiedy dostałaś tę pracę/to stanowisko? Fajne było to uczucie, wizja rozwoju, ciekawego zadania, pensja całkiem całkiem. Pewna satysfakcja. Wizja nie do końca się sprawdziła. Kilka lat na tym samym stanowisku, z niezmiennym zakresem formalnych obowiązków. Spóźniasz się coraz częściej, zauważyłaś? Coraz wolniej „płynie czas”. Znam jeden taki przypadek, kiedy jedna z kobiet była właśnie w takie sytuacji. Jak to w pracy, między kolejnymi zadaniami, pisała maila do koleżanki. Żaliła się, że jej szefowa to kretynka, nie słucha, nie rozmawia tylko nakazuje, że ma dość i najchętniej to by znalazła coś nowego, ale boi się, bo wiadomo jak jest na rynku pracy. Wysłała maila i po chwili nie mogła uwierzyć swoim oczom, w miejsce DO:, napisała adres mailowy swojej szefowej … co było potem, chyba nie muszę wyjaśniać. Kobieta została bez pracy.

Zdarzyło się Ci się kiedyś wysłać, np. sms do innej osoby niż zamierzaliście? Przypomina Ci to jakąś sytuację z pierwszego artykułu?

To taka „sztuczka” naszej podświadomości, umysłu nieświadomego. Nasza podświadomość tak kieruje naszymi działaniami by nas bronić, ochraniać – w rzeczywistości nie jest to fajny sposób, prawda? Lepiej byłoby znaleźć nową pracę i dopiero zanieść wypowiedzenie. Ale skoro „tkwimy” w różnych sytuacjach -świadomie, to nasza podświadomość potrafi coś z tym zrobić.

Niektórzy z nas uciekają w używki, najpopularniejszą jest, prawdopodobnie, alkohol. O piciu w pracy i poza nią się słyszy, widzi i czyta.  Dzięki dawce alkoholu można poczuć „odrobinę” euforii. Stan uzależnienia zależy od pożądanej ilości euforii. I nie jest to usprawiedliwianie ludzi, którzy mają problem z alkoholem, o nie, uważam, że to samodestrukcja. Tak im po prostu łatwiej wprowadzić się w „fajny” stan bo przecież życie jest do d…., szef to idiota, współpracownicy też, rodzina nie rozumie. I tak niektórzy potrafią trwać i trwać w swojej rzeczywistości.

Każdy może wypracować swoje własne rozwiązanie – świadomie, jeśli tylko się nie oszukuje, że to go nie dotyczy. Akceptacja i świadomość procesu – to pierwszy etap pracy. Skoro już wiemy, że to nas może dotyczyć to warto popracować nad zmianą, zmianą sposobu myślenia. Nie myśleć o tym jak o problemie, a jak o wyzwaniu. Skoro wiemy, że nasz praca nie przynosi nam satysfakcji, zastanówmy się co możemy w niej zmienić, aby stała się źródłem pasji. Co, tak naprawdę, lubimy robić. Często stopującym przekonaniem jest to, że szef nam nie pozwoli na dane ruchy, nie wiemy o tym, trzeba porozmawiać, przedstawić jasno sytuację czym chcielibyśmy się zajmować, jakie ruchy wykonać i w jakim celu i przedstawić jasno, co to przyniesie firmie. Po analizie sytuacji, rozmowie z samym sobą, szefem, działem HR – jeśli dalej nie ma perspektyw, zacznij szukać. Szukaj tego co da Ci te możliwości, które zaplanowałeś. Sam jesteś odpowiedzialny za własne życie i to jakiej jakości będzie to życie. Narzekanie jest najprostsze – jednak może być tragiczne w konsekwencji.

W tym momencie przypomniała mi się jedna zasłyszana historia:

„Pewien mądry człowiek stanął na scenie przed publicznością i opowiedział żart. Wszyscy się zaśmiali. Po chwili znów opowiedział ten sam dowcip. Tym razem tylko garstka ludzi się zaśmiała. Opowiedział ten dowcip po raz trzeci. Na całej Sali nikt się nie zaśmiał. Starzec uśmiechnął się i rzekł: Nie możecie śmiać się wciąż z jednego żartu, a jednak potraficie płakać w kółko przez to samo.”

Praca z pasją, praca wynikająca z pasji to marzenie większości z nas, niestety marzenia kojarzą się nam, zazwyczaj, z czymś nierealnym, abstrakcyjnym. Często słyszę „praca sama mnie wybrała”, „jest kryzys i bezrobocie i bierze się każde stanowisko, na jakie się dostanę”, „nie lubię swojej pracy, swojego zawodu”, „pasja jest po to by mieć hobby i móc zająć się czymś po pracy”.

Czy tak jest zawsze?

Temat syndromu wypalenia będzie przedmiotem warsztatu w ramach Strumienia Kobiecości Rozpal swój entuzjazm na nowo, który będę prowadziła.

Tekst został opublikowany na portalu Kobieta w Biznesie